piątek, 30 września 2011

post nr 100 :)

trochę się ociągałam, ale czasu mało a pracy dużo. jesień zapowiada się zresztą bardzo pracowicie :) trzeba przygotować powidła ze śliwek i przeciery pomidorowe. dokończyć renowacje stołu i pomalować komodę. przeczytać nowe książki. Helenka pomaga, a jakże.
dziś tylko fragmenty jej nowego pokoju, na dokończenie czeka tablica i parę drobiazgów. ale ogólny efekt już jest. i spokój ducha matki, która nie mogła się juz tego odczekać :)

 obrazki które przyleciały do nas z Kanady od Cioci Kasi

 półka na talerze której baaaardzo długo szukałam, a którą w końcu znalazłam przypadkiem w Ikea. i nawet sprzedawcy o jej istnieniu nie mieli pojęcia:)

 odnowione krzesło ze stołowego Babci Helenki z nową poduszką  którą mama uszyła z materiału znalezionego w kredensie -również babcinym.

 kurki z Krety które przypominają nam Wujka Adasia

 kawałek nieskończonej tablicy :|)

 i kawałek ściany której nie zamalowaliśmy, bo jest na nim zaznaczona miarka wzrostu Helenki. i wyznanie Taty. i pierwsze rrysunki Luśki. Taka tablica pamięci :)

sobota, 24 września 2011

dziś pierwszy raz

był dzień bez drzemki. i o dziwo poszło całkiem nieźle, choć pod koniec dnia dnia tak szalała na kanapie, że Szymek nie mógł się nadziwić :) ewidentnie brak snu się do tego przyczynił.
no i padała o 20.00 w trzy sekundy. ale w sumie dobrze że tak wyszło, bo jesteśmy w trakcie remontu jej pokoju i łóżeczko stoi w naszej sypialni. Więc gdyby nie była tak zmęczona pewnie dużo ciekawych rzeczy byłoby do oglądania zamiast spania :)
a remont mam nadzieję zakończyć w poniedziałek, więc może wtedy już jakieś zdjęcia w końcu.

czwartek, 22 września 2011

Be in love with your life.
Every detail of it.
Jack Kerouac
(Source: longlivejava

no nie wiem czemu

taka przerwa długa się zrobiła. chyba przez te problemy z kartą, wypadłam z obiegu. eh.
jesień przyszła.
ranki i popołudnia już takie zimne, swetrowo-kurtkowe.
a mi tak szkoda lata. choć tak blado wypadło w tym roku.
Lusia znowu urosła - znowu wszystkie prawie ciuchy są na nią za małe.
i wydaje jej się że bardzo dorosła już jest :) kategorycznie odmawia chodzenia za rękę, w szczególności po schodach. domaga się swojego głośno i wyraźnie - a spróbuj odmówić! łzy jak grochy, i ryk, i tylko patrzy zmrożonymi oczami czy reagujemy :) albo śmieje się w głos patrząc nam prosto w oczy gdy czegoś jej zabraniamy.
chyba to jednak bunt dwulatka się zaczyna.
a tydzien tak jakoś minął szybko - poza imprezą u Jędrka, to tak domowo w sumie.
powoli szykujemy się na urodziny :)
prezent już kupiony.

środa, 14 września 2011

pierwsze

...ogórki w tym roku, robione przez Tatę,
pierwsze kasztany zebrane w parku,
pierwsze buty w dwóch kolorach - nie nasze, ale robiły wrażenie :)

niestety karta pamięci padła i zdjęcia nie wszystkie i z telefonu.
może  jutro jakiś update.



moja dorosła córka


niedziela, 11 września 2011

to był ekscytujacy weekend

niedzielę spędziliśmy u Jagi.
jedynym minusem był brak Taty, który musiał być w pracy.
Helenka tuliła do siebie jego zdjęcie, które znalazła na biurku Jagusi i całowała telefon za każdym razem gdy Tata dzwonił.
a mama musi chyba zacząć dietę od poniedziałku.




drugie urodziny Szymka






zabawa była jak zwykle super.
trzaskanie okiennicami, ozdabianie ciasteczek, balony gonione przez wiatr, żółty lampion, kolorowy tort w który helenka włożyła palce - zamiast pomagać Szymkowi dmuchać świeczki,  pogoń za uciekającym tunelem i niebieskie mufinki.
pogoda dopisała a dorośli bawili się równie dobrze :)

sobota, 10 września 2011

wizyta u Jędrka

Ciocia Kasia zrobiła pyszne naleśniki i jeszcze lepszego pijaka. Pierwsze było dla dzieci i dorosłych, drugie tylko dla dorosłych.
Pyszne.
Mama sie ledwo wtoczyła do domu.

poniedziałek, 5 września 2011

a dzisiaj

piękne słońce zamieniło się w piękną burzę
zamiast do piaskownicy poszłysmy więc na kawkę do Olgierda



wracamy

długo nas nie było, ale wracamy :) to przez urlop Taty - trochę nas rozproszył :) ale skończyło się i mamy nadzieję, że znowu zaczniecie często tu zaglądać!
na początek trochę wspomnień z wakacji.

Helenka nie mogła uwierzyć, że jest na tak olbrzymiej piaskownicy- i to z dostępem do wody.
nie chciała w ogóle wychodzić z plaży. podejrzewam, że mogłaby tam zamieszkać.
pierwszy raz w życiu zjadła nawet kanapkę - taką z masłem i wędliną! i zagryzła jabłkiem. byle tylko nie wracać z plaży na obiad :)
zaliczyliśmy prawie zachód słońca w pierwszy dzień, chwile przed burzą z cudownym powietrzem, wielki kanion piaskowy wybudowany z pomocą wujka Orsona, rysowanie tęczy grabkami na piasku z Szymkiem i Oliwią, pływanie na rekinie ;), skakanie przez fale w zimnej wodzie, puszczanie lampionów szczęścia o zmroku, trochę gofrów, sporo ryb i tonę komarów.
z niecierpliwością czekamy na następne wakacje!








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...