sobota, 29 października 2011

czwartek, 27 października 2011

cynamonowy czwartek


kto ma ochote na fińską bułę? jeszcze ciepłe :)
miała zjeść co najmniej jedną Luśka na kolację, ale odmówiła i poszła spać głodna.
chyba.
bo podobno bardzo zmeczona była.
co nie przeszkodziło jej wysłuchać po raz 657 bajki o Tupciu oraz następnęgo rozdziału o Puchatku , który tym razem łapał Słonia.
może zmęczyła się biegając za muchą z łyżką i usiłując ją wygonić przez zamknięte okno.
a wczoraj znowu dorwała sie do butów mamy.
czy miłość do butów może być dziedziczna ;) ?
a przepis na buły jest tu

środa, 26 października 2011

Elmer

pojawił się u nas niedawno,ale od samego początku go pokochałyśmy :)
i nie tylko lubimy go czytać, ale również rysować.

festiwal dyni

polecam :)
wiedzieliście że jest tyle odmian dyni???? ja nie. a jakie piękne :) Bea pokazuje ich piękne zdjęcia na swoim blogu - zajrzyjcie na :
festiwal dyni 2011

czwartek, 20 października 2011

niedziela, 16 października 2011

dziś Dzień Chleba

nie zdążyłyśmy co prawda nic upiec, ale zajadałyśmy pyszny czarny na zakwasie, i biały świeżutki -do jajek na twardo na śniadanie :)
Helenka najbardziej lubi suchy, broń boże z masłem. raz w życiu zjadła kanapkę :)
a Wy jaki lubicie? :)

czwartek, 13 października 2011

nowa zabawa

mycie farb :)

 a po tym jak już wszystkie wymyła, wylała prawie całą wodę na siebie.
niby niechcący ;) ale nie widać było żeby jej się to nie podobało :)
cudownie przecież tak chlapać dookoła.
a później dla zwiększenia efektu, zrobiła jeszcze siku.
a siedziała bez pieluchy.
bo jej sie zapomiało.
i zamalowała sobie przy tym pół ręki na czarno.



a matka niedługo osiwieje.

dla niewtajemniczonych

oznajmiam że wiersz z posta poniżej napisała moja Sister Ewson.
nie skopiowała z sieci.
nie przepisała z książki.
nie zamówiła u lokalnego wierszoklety.

napisała go sama.
SAMA!

wszystkich zainteresowanych wydaniem jej tomu wierszy proszę o kontakt z jej menedżerem, czyli ze mną.

ps.
czyż mój obraz z tego wiersza nie jest wspaniały? ależ ja jestem fantastyczna hehe.
ale rozumiem, w końcu mam urodziny :)

Sisterku mój kochany, jeszcze raz dziękuję :)
idę odświeżyć swoje stópki jak cytrusy ;)

Dziś są Mamy urodziny ...

...i życzenia ode mnie miała przywieźć Babcia Ania lecz pechowe wydarzenia wczorajszego dnia jak zwykle pokrzyżowały wszytskim plany.
Siostrzyczko obiecałam dawno temu ująć w rymach to Kim jesteś dla mnie i dla nas wszytskich, jak myślę . Wena twórcza przyszła dziś , bardzo wczesnym rankiem , przez otwarte okne niosące przeraźliwie mroźne powietrze.

Siostro ma ! Najdroższa! Najukochańsza !
Z krwi jednej, czystej 
jak rosa porańsza.
Siostro mej duszy i umysłu mego
co błądzi od dawna
po mokradłach życia smutnego
Jesteś mą ostoją,
wsparciem, filarem,
 przezroczystym szalem
osłaniającym mnie bezpieczeństwem
jak maska twarz w karnawale.

Jesteś mym źródełm inspiracji ,
pomysłów kopalnią i wiedzy stajnią.
Jeseteś mą wróźką w dniach zaczarowanych.
Jesteś mym mędrcem na drogach nieznanych ,
studnią moich dobrych i złych myśli w świat wysłanych .
Niczym gwaizda nadzieję niosąca
błyszczysz i wskazujesz
drogę , na której nie ma
marzeń horyzontu końca;

Jesteś kochanką mego podniebienia
zawsze gdy gotujesz coś "od niechcenia",
matki wzorem,
życia kolorem,
lustrem pokazującym me wady z upiorem.
Przyjaciółką , doradcą ,
bratnią duszą, czasem wybawcą,
światełkiem, drogowskazem, legendą na mapie,
pilotem, konduktorem, kapitanem w granatowej czapie...

Dziś dzieńTwój świętujemy
a ja wysyłam w eter me życzenia :
bądź zawsze taką , jaką jesteś
czasu działaniom nie daj się zmieniać ;)

Bądź gładka i powabna,
miej skórę jak aksamit,
szczupłe łydki, drobne nadgarstki,
stópki świeże jak cytrusy
zza południowych granic.

A dla ludzi wokół Ciebie
miej ocean cierpliwości i zrozumienia
o pojemności tak wielkiej,
że wszystkie ich wybryki 
 mający po prostu -  za plankton 
z łątwością  do połknięcia
nie do przegryzienia.





środa, 12 października 2011

i została

dziś Lusia sama w przedszkolu. godzinę.
rozmawiałysmy o tym od wczoraj, ale nie była zachwycona.
obyło sie bez rozdzierajacych scen.
wiało bardzo  a Helence to bardzo przeszkadza i była zaniepokojona tym że nie mam czapki.
w przedszkolu więc powiedziałm, że musze wrócić do domu po czapkę, co spotkało się z jej całkowitym zroumieniem. a pani Asia zaproponowała, że powieszą razem w lazience ręcznik na jej haczyku z jabłuszkiem.
dała więc córcia mamie buziaka i spokojnie poszła do lazienki.
a matka jak głupia stała z 10 mniut pod drzwiami przedszkola  nasłuchując czy dziecko nie zmieniło drastycznie zdania. w domu nawet butów nie zdjęłam aby byc w gotowości :)
okazało się, że poszło całkiem dobrze. cos tam podobno czasem jej się przypominało że chce do mamy, ale ładnie włączyła się do malowania. tylko fartuszka ochraniającego nie dała sobie założyć :)
co wcale mnie nie zdziwiło bo dziecko będąc niemowlakiem, nawet śliniaka nie dało sobie założyć :)
a podczas śniadania prawie nic nie zjadła, bo zajeta już była pakowaniem się - powiedziałam przecież że wrócę po śniadaniu :)
na pytanie czy jej się dziś podobało, powiedziała że nie.
ale zapytana czy jutro też pójdzie - kiwnęła głową na tak.
jest wiec nadzieja.
jutro decydujące starcie :)

narodziny księżniczki

były co prawda kilka dni temu :)) ale dopiero wczoraj odkryłyśmy z Helenką cudowną książkę o tym właśnie opowiadającą.
i chyba nie do końca jest to książka tylko dla małych dziewczynek.  każda z nas powinna ją dostać.
i przeczytać :)
pięknie wydana przez Namas, z niesamowitymi ilustracjami Katalin Szegedi, napisana przez badaczkę baśni i bajkoteraupeutki Ildikó Boldizsár.
cudo.

czytajcie Siostry!

poniedziałek, 10 października 2011

ręce w kolorze sukienki i nowy etap


efekt wieczornego malowania i znudzenia się pędzelkiem :)

a rano byłyśmy na godzinnych zajęciach w przedszkolu!
jutro też jeszcze razem, a pojutrze kto wie, może Lula sama zostanie :)
choć niezbyt jej się podobało, nawet jak coś ją zainteresowało to wszystko z mamą.
wyczuła pismo nosem i już po pół godzinie chciała iść do domu.

czwartek, 6 października 2011

prezent urodzinowy

zabawa była super.
ale później wszystko było różowe ( dziękujemy Ciociu :) ).
a dziecko musiałam odkurzyć odkurzaczem. co zresztą doprowadziło ją do napadu śmiechu.
od kilku dni nie robimy nic innego tylko gotujemy zupę, nalewamy herbatkę i budujemy różowe babki.


niedziela, 2 października 2011

Drugie urodziny



Dwa lata temu o 15.25 moja Dziewczynka znalazła się po drugiej stronie.
Długo na nią czekaliśmy. z niepokojem ale i radością w sercu.
Początkowo termin miałam wyznaczony na dzień swoich urodzin, ale juz od jakiegoś czasu wiadomo było że raczej tak nie będzie. Bardzo chciałam żebyś urodziła się piątek moja Córciu, ale lekarze chcieli wyznaczyć inny dzień. Przekręciłaś się z powrotem głową do góry.  Mimo to pojechałam do szpitala w piątkowy ranek uzbrojona w kanapki i kilka książek, przygotowana na kilkudniowe oczekiwanie. Pojechałam głodna, bo wiedziałam że będą jeszcze badania. Tata musiał jechać do pracy.
Siedziałam sama na dużej 10osobowej sali, na twardym niewygodnym krześle w oczekiwaniu na zwolnione łóżko. Za oknem świeciło słońce i lekko poruszały się gałęzie dużego dębu. Nie wiem kiedy nadszedł czas obiadu, który w szpitalu jest zawsze za wcześnie. Kucharka nałożyła mi tylko ziemniaki i surówkę - ale pachniało przepięknie bo tak byłam już głodna. Chcieli jeszcze robić jakieś badania, więc  postanowiłam zjeść dopiero po nich, na spokojnie. Przebrałam się już w koszulę i rozpakowałam rzeczy. Podczas badania bicia twojego serduszka, wyszły lekkie skurcze. Ja ich nie czułam, ale stażyści którzy robili to badanie, byli zaniepokojeni. Poszli do jednego lekarza, później do drugiego, a później przyszła pielegniarka i powiedziała żebym zabrała swoje rzeczy bo prznoszą mnie na porodówkę. Zadzwoniłam do Taty, ale powiedziałam że nie musi przyjeżdzać - byłam pewna że to tylko chwilowe, fałszywy alarm. Dobrze że mnie nie posłuchał, bo pół godziny pózniej przewozili mnie już na salę operacyjną :) Ty jednak też chciałaś się urodzić w piątek :)
Trochę się bałam, ale bardzo chciałam mieć Cię już w swoich ramionach. Wprawiłaś lekarzy w lekki stan poddenerwowania, bo okazało się że znowu sie przekręciłas i leżysz poprzecznie. Nikt tego nie sprawdził wcześniej. Nie pokazali mi Cię od razu, wyniesli do drugiego pokoju a ja z niecierpliwościa słuchałam kiedy zapłaczesz. I  zapłakałaś. Pokazali mi Cię tylko na sekundę i dopiero kiedy przewiezli mnie do pokoju, przyszedł Tata który wziął Cię na ręce od lekarki i przyniósł mi Cię do łóżka. Cały czas się uśmiechał.
A mi nie wiem kiedy popłyneły łzy. Taka byłaś piękna. I malutka. Ważyłaś tylko dwa i pół kilo, byłaś najmniejsza na oddziale, ale cała i zdrowa, cała moja.  Póżniej inne mamy przychodziły do naszego pokoju i pytały czy mogą oglądnąć tą malutką dziewczynkę, która jest tak podobna do swojej mamy :)

Dzisiaj kończysz dwa lata i jesteś już bardziej podobna do swojego Taty niż do mnie :) masz duże niebieskie oczy i za krótką grzywkę, którą obciełam Ci kilka dni temu w czasie kąpieli. Lubisz książeczki o Eli, swoją podusie w kropki, osiołka i prosiaczka. Lubisz oglądać bajki i  budować babki w piasku. Na śniadanie jadasz najczęściej omleta a na obiad ryby. Zakochałaś się w morzu.

Córeczko, życzę Ci żebyś zawsze czuła się kochana i żebyś kochała.
Żebyś nie czuła lęku przed życiem, świat jest cudowny i otwarty, jeśli tylko bardzo będziesz chciała - spełni się wszystko o czym marzysz.
Bez względu na to jaką drogę wybierzesz, Tata i ja zawsze będziemy w tej podróży z Tobą.
Kochamy Cię.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...