sobota, 29 września 2012
środa, 26 września 2012
wtorek, 25 września 2012
poniedziałek, 24 września 2012
migawki z niedzieli
bukiet z pola.
a wieczorami szydełko furczy.
sweter dla Luśki.
mitenki dla mamy.
i dla cioci.
i dla drugiej cioci.
i dla trzeciej chyba też, tylko koloru jeszcze nie wybrała.
i w ogóle jakoś tak jesienniej się zrobiło w domu.
a wieczorami szydełko furczy.
sweter dla Luśki.
mitenki dla mamy.
i dla cioci.
i dla drugiej cioci.
i dla trzeciej chyba też, tylko koloru jeszcze nie wybrała.
i w ogóle jakoś tak jesienniej się zrobiło w domu.
niedziela, 23 września 2012
jesień
piękna dzisiaj.
słoneczna, z lekkim chłodnym wiatrem.
z kwitnącą nadal koniczyną.
przywitana katarem i bólem gardła również mamy i taty.
i skrzydełkami oraz różdżką.
i czekoladowym ciastem chmurą.
a co.
zdjęcia robione telefonem przez Tatę.
słoneczna, z lekkim chłodnym wiatrem.
z kwitnącą nadal koniczyną.
przywitana katarem i bólem gardła również mamy i taty.
i skrzydełkami oraz różdżką.
i czekoladowym ciastem chmurą.
a co.
zdjęcia robione telefonem przez Tatę.
sobota, 22 września 2012
różowe życie
jak w temacie :) - czytamy i polecamy.
najbardziej podoba mi się zdanie - "Następnego dnia rano w mojej głowie było tylko różowo."
:)) tak to właśnie literatura pomaga zrozumieć własne dziecko :))
choć do etapu książkowego jeszcze właściwie nie doszłyśmy.
za każdym razem czytamy dwa razy pod rząd.
za szybko się kończy.
Różowe życie - Amanda Eriksson, wyd. EneDueRabe
najbardziej podoba mi się zdanie - "Następnego dnia rano w mojej głowie było tylko różowo."
:)) tak to właśnie literatura pomaga zrozumieć własne dziecko :))
choć do etapu książkowego jeszcze właściwie nie doszłyśmy.
za każdym razem czytamy dwa razy pod rząd.
za szybko się kończy.
piątek, 21 września 2012
przedostatni letni dzien
piękne słońce, 18 stopni i prawie bez wiatru.
a my siedzimy z katarem w domu.
Helena robi zdjęcia i układa puzzle.
mama gotuje wzmacniający bulion.
pachnie jesienią.
zdjęcia robione przez Luśkę - jeszcze w sierpniu.
no wrodzony talent :)
a my siedzimy z katarem w domu.
Helena robi zdjęcia i układa puzzle.
mama gotuje wzmacniający bulion.
pachnie jesienią.
zdjęcia robione przez Luśkę - jeszcze w sierpniu.
no wrodzony talent :)
piątek, 14 września 2012
więc jednak nastała era
różu!!!
a taką miała matka nadzieję, że przejdzie bokiem.
jakkolwiek róż ślicznym kolorem jest ;)
może to tylko chwilowe?
"mamo, perfumy barbie chciałam..."
a taką miała matka nadzieję, że przejdzie bokiem.
jakkolwiek róż ślicznym kolorem jest ;)
może to tylko chwilowe?
"mamo, perfumy barbie chciałam..."
poniedziałek, 10 września 2012
urodziny
całą sobotę imprezowałyśmy.
najpierw u Mai, później u Szymka.
na pierwszych Urodzinach - z racji tego, że nikogo wcześniej nie znała - nie odstępowała mnie na krok przez godzinę i tylko obserwowała, podjadając paluszki.
potem zainteresowała się szafkami obklejonymi naklejkami ze zwierzątkami - otwierała i zamykała je prze 20 minut.
ostatnie 40 szalała razem z innymi dziewczynkami.
no może nie do końca szalała- ale w miarę dobrze się bawiła ;)
w drodze do Szymka padła - po tym jak oczywiście stanowczo odmówiła zamknięcia oczu i przespaniu sie chwileczkę.
na miejscu za to nie było mowy nawet o chwilowym przestoju ;)
było za to :
malowanie buzi - Szymon w tygryska, Lusiek w kotka,
radosne witanie następnych gości - fantastycznie przebranych za różnej maści zwierzęta i owady :),
taniec z balonami,
dmuchanie świeczek i gryzienie cukrowych zwierząt z torta,
uciekanie przed krokodylem,
zabawa w chowanego,
układanie grzybków,
jedzenie tony kurczaka, frytek i żelków,
bieganie po mokrej od deszczu trawie,
gonitwa za piłką,
i za lampionem, który nie chciał polecieć bo za bardzo wiało.
do domu wróciła nieprzytomna za zmęczenia.
i tragedią było zmycie pomalowanej buzi - bo Tata nie zobaczy!
a emocje nie pozwoliły jednak tak szybko zasnąć i na koniec wylądowała w łóżku rodziców, razem ze swoim Mu.
najpierw u Mai, później u Szymka.
na pierwszych Urodzinach - z racji tego, że nikogo wcześniej nie znała - nie odstępowała mnie na krok przez godzinę i tylko obserwowała, podjadając paluszki.
potem zainteresowała się szafkami obklejonymi naklejkami ze zwierzątkami - otwierała i zamykała je prze 20 minut.
ostatnie 40 szalała razem z innymi dziewczynkami.
no może nie do końca szalała- ale w miarę dobrze się bawiła ;)
w drodze do Szymka padła - po tym jak oczywiście stanowczo odmówiła zamknięcia oczu i przespaniu sie chwileczkę.
na miejscu za to nie było mowy nawet o chwilowym przestoju ;)
było za to :
malowanie buzi - Szymon w tygryska, Lusiek w kotka,
radosne witanie następnych gości - fantastycznie przebranych za różnej maści zwierzęta i owady :),
taniec z balonami,
dmuchanie świeczek i gryzienie cukrowych zwierząt z torta,
uciekanie przed krokodylem,
zabawa w chowanego,
układanie grzybków,
jedzenie tony kurczaka, frytek i żelków,
bieganie po mokrej od deszczu trawie,
gonitwa za piłką,
i za lampionem, który nie chciał polecieć bo za bardzo wiało.
do domu wróciła nieprzytomna za zmęczenia.
i tragedią było zmycie pomalowanej buzi - bo Tata nie zobaczy!
a emocje nie pozwoliły jednak tak szybko zasnąć i na koniec wylądowała w łóżku rodziców, razem ze swoim Mu.
update ;)
zdjęcia robione przez Ciocię Madzię i mamę
przygotowania do imprezy
królisia dla Mai, łoś na kiju dla Szymka, sukienka dla Luśki - i wszystko uszyte przez mamę, hehe
sukienka z super wykroju że strony shwin and shwin - jakby ktoś miał ochotę :)
sukienka z super wykroju że strony shwin and shwin - jakby ktoś miał ochotę :)
sobota, 1 września 2012
czy naprawdę
dziś jest pierwszy września?! nie wiem jak to się stało...
opuściłyśmy wczorajszy Blog Day,
i pełnię Blue Moon!
cóż, czas leci jak szalony- mama pracuje nad nowym projektem, którym ma nadzieję się niedługo z Wami podzielić.
a helena z malucha awansowała na starszaka :) do przedszkola doszło sporo nowych i lusiek już nie jest z tych najmłodszych - z czego się bardzo cieszy.
zaliczyła pierwszą wyprawę do Technoludka - co okupione zostało sporymi emocjami - od strachu i niepewności, aż po radość i dumę z siebie.
i następne książki z biblioteki mamy, i meble malujemy, i dużo gotujemy.
również dla Cioci Nadzi, która się przeprowadza i ma dużo innych rzeczy na głowie.
a wczoraj jadłyśmy pyszne falafelki
bo my kochamy cieciorkę :)
tu np jest przepis:
http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2011/02/andzela-ty-falafelu.html
opuściłyśmy wczorajszy Blog Day,
i pełnię Blue Moon!
cóż, czas leci jak szalony- mama pracuje nad nowym projektem, którym ma nadzieję się niedługo z Wami podzielić.
a helena z malucha awansowała na starszaka :) do przedszkola doszło sporo nowych i lusiek już nie jest z tych najmłodszych - z czego się bardzo cieszy.
zaliczyła pierwszą wyprawę do Technoludka - co okupione zostało sporymi emocjami - od strachu i niepewności, aż po radość i dumę z siebie.
i następne książki z biblioteki mamy, i meble malujemy, i dużo gotujemy.
również dla Cioci Nadzi, która się przeprowadza i ma dużo innych rzeczy na głowie.
a wczoraj jadłyśmy pyszne falafelki
bo my kochamy cieciorkę :)
tu np jest przepis:
http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2011/02/andzela-ty-falafelu.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)