rano odśpiewałyśmy sto lat, wręczyłyśmy tort - ten upieczony i ten namalowany, oraz prezent i buziaki.
a po południu zabrałyśmy Tatę na obowiązkowe lody i obiad - po grecku ;)
helenka podzieliła się frytkami z wróblem, który na beszczelniaka przysiadł się do naszego stolika! zjadł nawet kawałek z ręki mamy! widać było że obczajony w tych ogródkowych klimatach na Rynku :)
a na deser był lizak z Targów Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz