jednak pojechaliśmy. gorączka się już nie pojawiła, Luśka szalała od rana, nie było sensu jej trzymać w domu i odmówić takich szaleństw - picia szampana, lizaków, zabaw z dzieciakami, niesienia tortu razem z Ciocią, czytania książeczek na trawie i kiełbasek z grilla :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz