środa, 12 października 2011

i została

dziś Lusia sama w przedszkolu. godzinę.
rozmawiałysmy o tym od wczoraj, ale nie była zachwycona.
obyło sie bez rozdzierajacych scen.
wiało bardzo  a Helence to bardzo przeszkadza i była zaniepokojona tym że nie mam czapki.
w przedszkolu więc powiedziałm, że musze wrócić do domu po czapkę, co spotkało się z jej całkowitym zroumieniem. a pani Asia zaproponowała, że powieszą razem w lazience ręcznik na jej haczyku z jabłuszkiem.
dała więc córcia mamie buziaka i spokojnie poszła do lazienki.
a matka jak głupia stała z 10 mniut pod drzwiami przedszkola  nasłuchując czy dziecko nie zmieniło drastycznie zdania. w domu nawet butów nie zdjęłam aby byc w gotowości :)
okazało się, że poszło całkiem dobrze. cos tam podobno czasem jej się przypominało że chce do mamy, ale ładnie włączyła się do malowania. tylko fartuszka ochraniającego nie dała sobie założyć :)
co wcale mnie nie zdziwiło bo dziecko będąc niemowlakiem, nawet śliniaka nie dało sobie założyć :)
a podczas śniadania prawie nic nie zjadła, bo zajeta już była pakowaniem się - powiedziałam przecież że wrócę po śniadaniu :)
na pytanie czy jej się dziś podobało, powiedziała że nie.
ale zapytana czy jutro też pójdzie - kiwnęła głową na tak.
jest wiec nadzieja.
jutro decydujące starcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...